***Oczami Sami***
Obudziłam się słysząc szklankę upadającą na kafelki. Nie miałam siły podnieść się. Po chwili dochodziły odgłosy stóp dreptających delikatnie po schodach i moim oczom ukazał się blondyn.-Przepraszam Sami, nie chciałem Cię obudzić. To wszystko z nerwów. Najchętniej zabiłbym tego człowieka, ale już jest w rękach policji. Wyspałaś się skarbie ?- zapytał troskliwie.
-Jeśli myślisz, że wszystko jest w porządku to właśnie wyprowadzam Cię z błędu. Ciągle pamiętam jego. Czuję jego zapach, dotyk. Dzisiaj wracam do domu, do mamy. Nie zapomniałam tamtej nocy. Dziękuję Ci z całego serca, że mnie uratowałeś, ale nie możemy być razem. Nie czuję się już przy Tobie bezpieczna. Boję się po prostu Ciebie. Proszę zostaw mnie. Chcę się spakować i odejść z resztką godności.
- Ale Sami...Twój dom...Twoja mama...- bełkotał nie umiejąc znaleźć słów.
- Co z nimi ?- zapytałam z niepokojem.
- Był pożar.
- Co z moją mamą ?- wypytywałam z łzami w oczach.
- Wszystko dobrze. Tylko jest słaba i leży w szpitalu. Jak wyzdrowieje to przeniesiecie się do mnie.
- A co z naszym domem ?
- Jego już nie ma.- powiedział ze współczuciem.
Rozpłakałam się i wybiegłam z pokoju. Usiadłam na ziemi w łazience i nie wiedziałam co robić. Nie chcę mieszkać tu z nim, ale nie wiem czy jest jakieś inne wyjście...Łzy spływały po wychudzonych policzkach.
Wstałam i spojrzałam w lustro. Patrzyłam z odrazą. Podniosłam bluzkę i znowu ten okropny widok. Kiedyś ładnie wyrzeźbiony brzuch, a teraz ? Teraz kości. Bez problemu mogłam je policzyć. Wyglądam ohydnie. Nienawidzę swojego ciała i nienawidzę siebie. Moje życie jest bezsensu...
Mówiłam w podświadomości szukając choćby jednej żyletki. Już nie mam na to wszystko siły.
"Nie dotrzymam obietnicy", powiedziałam kolejny raz dając sobie ukojenie dzięki ranom.
Krew już przestała spływać, gdy usłyszałam kroki Niall'a.
Wszedł do łazienki bez pukania. Nie zdążyłam schować żyletki.
- Sami co Ty robisz ?- zapytał. Widać było, że płakał.
- Zostaw mnie. Wyjdź stąd !- krzyczałam szarpiąc się, gdy próbował mnie objąć.
- Przepraszam Cię. Poradzimy sobie. To tylko kolejna kłótnia. Proszę Cię, to nie może być koniec. Ja Cię kocham. Zmienię się. Zrobię wszystko tylko wybacz mi.
Nie odpowiedziałam nic. Płakałam wtulając się w jego tors, a on odgarnął mi włosy i pocałował mnie w czoło. Nie miałam siły się już wyrywać. Nie chciałam, żeby to był koniec, ale on musi się zmienić. Może powinniśmy zrobić sobie przerwę...
Siedzieliśmy tak, do momentu, gdy zasnęliśmy w swoich objęciach.
Obudziłam się leżąc na nim na łóżku.
"Pewnie przeniósł nas, bo na kafelkach było zimno. Musiał to zrobić bardzo delikatnie, bo nic nie poczułam.". Spałam jak dziecko, ale czas było już wstać chodź było mi cieplutko i słuchałam jak jego serce spokojnie wybija swój rytm.
Zeszłam z niego delikatnie, żeby go nie obudzić, ale on chyba już nie spał, bo przyciągnął mnie do siebie, a ja nie wytrzymując pocałowałam go.
- Brakowało mi smaku Twoich ust.- powiedział wpijając się w nie bardziej.
- To dobrze, że Ci ich brakowało, bo teraz tak szybko nie przypomnisz sobie ich smaku.- oznajmiłam wstając na równe nogi.
- Ale jak to ?- nie dowierzał moim słowom, ale nie on jeden.
- Dobrze słyszałeś. Kocham Cię, ale potrzebujemy przerwy.
- Nie sądzę. Zmienić mogę się przy Tobie. Tylko proszę zostań.- powiedział, a po jego policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Nie płacz, proszę. Ułoży się, ale na razie ta przerwa jest nam potrzebna.
- Daj mi drugą szansę Sami. Pokaże Ci, że TO więcej się nie powtórzy i nie dam Cię już nikomu skrzywdzić.
Nie wiedziałam już coś powiedzieć. Usiadłam na łóżku i wtuliliśmy się w siebie.
- Wyjedź ze mną na jakiś czas. Twoja mama leży na razie w szpitalu i ma tam opiekę. Dzisiaj ją odwiedzimy razem, a jutro pojedziemy gdzieś. Odpoczniemy od tego wszystkiego dobrze ?
- A gdzie chciałbyś wyjechać ?- zapytałam z zaciekawieniem.
- Może do mojej siostry ? Byśmy nocowali u niej, a dnie spędzali na plaży, bo ma blisko morze. Co Ty na to ?
- Dawno nie byłam nad morzem, ale nie wiem czy to dobry pomysł. Nie za szybko chcesz mnie jej przedstawiać ? Znamy się niedługo.
- Ale ja wiem, że to Ty jesteś tą na całe życie.- uśmiechnął się uroczo i pocałował mnie.
- Dlaczego Ty jesteś taki cudowny ? Nie chcę Ci ulegać, ale nie potrafię nie zgodzić się.
- Więc jedziemy jutro. Spakuj trochę wygodnych rzeczy, a przede wszystkim tamtą sukienkę i możemy z samego rana wyruszyć.- "Ehh..te jego zadowolenie na twarzy".
- No niech Ci już będzie.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie mocniej.
- Nie wydaje mi się, bo ja mocniej.
- Chciałbyś.
- Nie muszę, bo tak jest !
- Nie prawda.
- Jesteś tego pewna ?
- Jak nigdy.- po tych słowach usiadł mi na brzuchu i zaczął mnie łaskotać, a ja krzyczałam wniebogłosy.
- Zostaw mnie już ! Błagam..Niall. Starczy już. Ahahahahaha..Proszę Cię.
- To jak jest z tym kochaniem ?
- Po równo i złaź ze mnie.
- Okej, to jeszcze wchodzi w grę, ale ja tylko odwdzięczałem się za Twoje łaskotanie. Pamiętasz ?
- Tak i mogę Ci dokładniej przypomnieć.- znowu zaczął łaskotać z taką intensywnością, że już miałam łzy w oczach ze śmiechu.
- Odwołaj to !
- Dobra, dobra, dobraaa... Żartowałam tylko.
- Buzi chcę.
- To nie koncert życzeń skarbie.
- No co Ty nie powiesz kochanie.- już przykładał ręce gotowy do dalszego łaskotania, ale szybko dałam mu tego buziaka.
- Masz i się ciesz.
- No cieszę się, bo wygrałem.
- Ciekawe co ?!
- Ciebie. Nie ma lepszej życiowej nagrody niż Ty, Sami.- nasze uśmiechy rozświetliły pokój.
- Pojedziemy teraz do mojej mamy ?
- Tak, ubieraj się maleńka.
- Tylko nie maleńka...
- Coś Ci nie pasuje ?
- Dokładnie tak.
- To masz problem.
- Ty też. Dzisiaj buziaka już nie dostaniesz za to.
- A założymy się ? Zawsze mogę sam sobie wziąć, ale sama przyjdziesz do mnie. Zobaczysz.
- Zobaczymy.- parsknęłam wkładając na siebie kurtkę.
*Dwie godziny później*
Delikatnie naciskając klamkę weszłam z Niall'em do szpitala. Moja mama nie spała. Oderwała się od książki i rozpłakała się na mój widok.
- Sami..Nic Ci nie jest ?- zapytała, gdy właśnie ją przytulałam z radości.
- Nic, mamo. Tęskniłam za Tobą.
- Gdzie Ty się podziewałaś kochanie ?- chwila ciszy...
- Zgubiłam się w lesie.
- Jak dobrze, że nic Ci nie jest. Nie wiesz jak się cieszę.
- Wiem, bo tak samo ja się cieszę, że nic Ci się nie stało. Jak to się wszystko potoczyło, że wyszłaś cała z pożaru ?
- To...- zauważyłam jak Niall raptownie pokiwał głową do mojej mamy, a ona przerwała.
- Możecie mi powiedzieć o co chodzi ?- powiedziałam nerwowo.
- To on mnie uratował...
Nie wiedziałam co powiedzieć. Dziękuję ? Nie, to za mało. A ja uważałam go za złego po tamtej sytuacji, a tymczasem uratował życie mojej mamie.
- Niall...Nawet nie wiesz jak jestem Ci wdzięczna.- mówiłam ze łzami w oczach, a niebieskooki objął mnie ramieniem i posadził na swoich kolanach.
- Nic wielkiego nie zrobiłem, to zasługa lekarzy.- ta jego zaskakująca skromność jest przeurocza.
Posiedzieliśmy u mojej mamy jeszcze trochę, oznajmiliśmy, że wyjeżdżamy na jakiś czas, ale niedługo wrócimy i zabierzemy ją stąd.
Wyszliśmy trzymając się za ręce. Chłopak zdążył tylko zamknąć drzwi za nami, a ja już oparłam go o ścianę i namiętnie wpiłam się w jego usta.
- Wygrałeś.
- Wygrałem.
*Następnego dnia*
***Oczami Niall'a***- Jejku, jaki ona ma piękny dom.
- Dorobiła się siostrzyczka.- zaśmiałem się, a ona patrzyła z podziwem.
Weszliśmy do środka, a Rose od razu nas miło przywitała.
- Witaj ślicznotko. Niall nie przesadzał opowiadając o Twojej urodzie.
- Rose...Cicho bądź.- zarumieniłem się strasznie.
- No to rozgośćcie się w pokoju u góry.
Powędrowaliśmy po schodach do wskazanego miejsca. Otworzyłem jej drzwi, a jej oczom ukazały się róże. Miliony róż.
- Niall, to Ty ?- była zaskoczona.
- Tak, podobają się ?
- Bardzo ! Jesteś najwspanialszy, ale nie trzeba było i bez tego bym Cię kochała.
- Wiem, a teraz idź się przebierz, bo to nie koniec dzisiejszego dnia.
Powędrowała do łazienki i wróciła jak zawsze pięknie ubrana.
Złapałem ją za rękę.
- Chodź.
Otworzyłem drzwi do balkonu i odsłoniłem widoki.
- Nie wiem co powiedzieć. Brakuje mi słów.
- Głodna ?
- Jak wilk.
Odsunąłem jej krzesło i usiedliśmy rozkoszując się, właściwie nie jedzeniem, muzyką czy też winem, ale swoim towarzystwem.
- Mam nadzieję, że nie żałujesz przyjazdu tutaj.
- To będą niezapomniane dni. Przy Tobie czuję się wyjątkowo. Nigdy nie czułam czegoś takiego.
- Sami, ja chcę z Tobą być już zawsze. Nie chcę innej. Jesteś moją drugą połówką.
- To wszystko jest takie piękne. Jak w bajce. Wydaje mi się, że to tylko piękny sen i zaraz będę musiała żałować, że się obudziłam.
Wstałem i złapałem ją za rękę. Zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki. Było tak jak zaplanowałem.
Popatrzyłem w jej senne oczka.
- Chodźmy już spać, jesteś zmęczona.
- Nie jestem.- powiedziała ziewając.
- Właśnie widzę.
Wziąłem ją na ręce, rozebrałem i położyłem na łóżku.
Zająłem miejsce obok niej i zacząłem kreślić kółeczka palcem na jej plecach.
Wreszcie zasnęliśmy...
No to brava dla mnie, mamy rozdział 9 :D Ale długi :o Jenyyy...Wykończona, a teraz muszę mykać do kościoła. Świetnie ;_; Ale warto było się namęczyć. Oby się tylko spodobał. Wreszcie wakacje i ten SUMMER TIME *o* Ale wiecie co ? Nudno jest :c I tęsknię za wszystkimi :o :(( No cóż, za dwa miesiące się widzimy.XDMiłego czytania ♥I do przeczytania misiaki :*